29 lipca 2016
21. MODA: Lolita Fashion
Pamiętam czasy, kiedy postanowiłam zmienić swój nudny ubiór, w który zostałam z przymusu wciśnięta w gimnazjum (pod groźbą ujemnych punktów z zachowania!), na coś bardziej ekstrawaganckiego, coś w czym czułabym się dobrze, co wyraziłoby moją osobowość. Najbardziej marzyłam o ubraniach w stylu goth. Pragnęłam czarnych, romantycznych sukienek z koronkami i falbanami. Skończył się gimnazjalny rygor i szczęśliwa pomaszerowałam do liceum. Jednak zanim to się stało, poznałam Lolity...
Lolita Fashion jest stylem zapoczątkowanym w latach 80. Inspiracje czerpie z europejskiej mody wiktoriańskiej oraz rokoko. Charakterystycznymi elementami ubioru są sukienki oraz spódniczki w kształcie litery A (najczęściej spotykany w Classic) bądź dzwonka (występuje przeważnie w Sweet), sięgające kolan, czasem nawet nieco dłuższe i uniesione halką, obowiązkowo zakryte ramiona oraz ozdoby we włosach (headdressy, kokardy, kwiaty, bonnety). Obecnie najbardziej popularnym przedstawicielem mody Lolita w środowisku artystycznym jest gitarzysta Moi dix Mois - Mana, założyciel marki, produkującej ubrania w stylu Elegant Gothic Lolita oraz Elegant Gothic Aristocrat - Moi-même-Moitié.
Na początku nie znałam jeszcze zasad obowiązujących w lolicim świecie, które decydują o tym, czy jest się Lolitą czy też Itą (osoba, która zakłada lolicie bądź lolicio-podobne rzeczy, popełniając przy tym podstawowe błędy, na przykład: brak halki, za krótka sukienka, syntetyczne koronki czy kocie uszy na głowie). Granica między lolitą a itą bywa naprawdę cienka. Komponując stylizację, trzeba pamiętać nie tylko o zasadach, ale również dobrym smaku, odpowiedniej kolorystyce i dodatkach. Nie obrzucimy przecież Classic Lolity milionem ozdób.
Są również odmiany Lolit, które pozwalają na odrobinę luzu, przez co - o dziwo - przygotowanie outfitu jest jeszcze trudniejsze, szczególnie w przypadku Erotic Lolity (ramiona mogą być odkryte, a spódniczka nieco krótsza). Kolejnym odłamem, który może pozwolić sobie na odrobinę szaleństwa jest Punk (tutaj również spódniczka lub sukienka może sięgać ponad kolano, dozwolone są również poszarpane elementy ubioru). Dlaczego zatem te style są trudniejsze? Tutaj również pojawia się granica, której nie można przekroczyć, gdyż zostanie nam samo Ero czy Punk, bez Lolity.
Ciekawym odłamem jest również Kodona oraz Brolita. Kodona został stworzony dla panów, których zamiłowaniem również jest lolicia moda, jednak wolą nosić spodnie (oczywiście styl zyskał mnóstwo wielbicielek). Brolita to po prostu mężczyzna w loliciej sukience.
Porzuciłam zatem plany zostania mroczną gotką na rzecz delikatniejszej i słodszej Gothic Lolity. Początki rzecz jasna były trudne, ale obecnie w szafie mam kilka sukienek i innych loli rzeczy. Ostatnio zaczęłam szyć, więc pewnie w przyszłości ubrań będzie więcej. Lolita jest pierwszym japońskim stylem, który poznałam, dlatego zawsze będę go darzyć sentymentem
Kilka porad dla początkujących Lolit:
- pierwszym zakupem niech będą buciki i halka, nigdy sukienka (!), zrobiłam tak na samym początku, a potem nie miałam do czego jej nosić,
- koronki bawełniane jak najbardziej tak, syntetyczne absolutnie nie,
- halka nie powinna wystawać spod sukienki/spódniczki.
4 lipca 2016
20. SZKOLNE CZASY: Matura - egzamin dojrzałości czy test na inteligencję?
Młodsza ode mnie przyjaciółka lada moment otrzyma wyniki matur. Jako że jest osobą niezwykle przewrażliwioną na punkcie praktycznie wszystkiego, co ją dotyczy (nie uraź się, wiesz, że Cię kocham), stresowała się tym chyba od kiedy tylko rozpoczęła naukę w liceum. Przecież zawsze istnieje ryzyko, że nie zdała, oblała, zawaliła - jak zwał tak zwał.
Chciałam dzisiaj rozprawić na temat egzaminu dojrzałości, który winien otwierać wiele drzwi, między innymi te, które prowadzą na wymarzone studia... Czyż nie? Gówno prawda.
Matura jest uwieńczeniem całego jakże obfitego w różnorakie przejmujące wydarzenia okresu licealnego. To właśnie w tym miejscu rodzą się pierwsze zauroczenia, z czasem przeobrażające się w "wielkie miłości", takie niby na całe życie, które nie mają nic wspólnego z irytującymi zaczepkami kolegów w gimnazjum. To tutaj problemy z cerą rozwijają się do tragedii monstrualnych rozmiarów. Tutaj występuje ten ciekawy okaz jakim jest uczeń, nie będący już dzieckiem, jednak nie jest jeszcze na tyle dojrzały, by mówić o nim dorosły. Zawieszony zatem pomiędzy jednym terminem a drugim, zachowuje się przeważnie jak idiota, popełniając wiele głupstw.
Mamy więc młodego człowieka, zbyt naiwnego i niedoświadczonego, by mógł podejmować jedne z ważniejszych decyzji w swoim życiu. "Co to za ponury absurd... Żeby o życiu decydować za młodu, kiedy jest się kretynem?" - całą tę sytuację doskonale obrazuje ten cytat z filmu Marka Koterskiego.
Przed naszym nastoletnim przedstawicielem środowiska licealnego po trzech latach popełniania błędów, naprawiania ich, dokonywania niewłaściwych i właściwych wyborów, życia z pewnością stresującego, ale nie na tyle, by poczuć, że dorosłość jest tuż za jego plecami, że zbliża się nieuniknione i on również będzie musiał stanąć w końcu twarzą w twarz z braniem pełnej odpowiedzialności za swoje czyny, a gdyby jeszcze było mało, po pewnym czasie zarabianie na swoje utrzymanie przejmie całkowitą kontrolę nad jego życiem i zabierze sporą ilość czasu, w końcu zostanie postawione zadanie udowodnienia, że nadaje się do podjęcia decyzji o opuszczeniu ochronnego parasola, by wziąć sprawy w swoje ręce. Czas napisać maturę...
Co zatem jeśli matura się nie powiedzie? Jeśli najgorsze przypuszczenia okażą się trafne i egzaminu najzwyczajniej nie zdasz? Jak zdążyła przekonać się moja przyjaciółka, w opinii społeczeństwa jesteś debilem. Przecież to ten świstek papieru, który wyraźnie świadczy, że matura przebiegła pomyślnie, ma wpływ na Twoją inteligencję. Nieistotny jest fakt, że tak naprawdę wiedza nabyta z podręczników nijak się ma do tego, co czeka nas w prawdziwym życiu. Można całe liceum uczyć się formułek na pamięć i recytować je o każdej porze dnia i nocy, by później i tak je zapomnieć, kiedy przestaną być potrzebne po zaliczonym sprawdzianie. Co to jednak da?
Oczywistym jest, że bez matury nie dostaniemy się na studia. Co nas wtedy czeka? Słynne straszenie o pracy w McDonald's czy zamiataniu ulic zmaterializuje się do kształtów rzeczywistych i oto staniemy się tymi, na których ludzie piastujący wysokie stanowisko patrzą z pogardą, zapomniawszy zupełnie o tym, że kiedy po pracy nie mając czasu na coś bardziej wytwornego, pożerają łapczywie hamburgera, ktoś musiał go przecież przygotować... I żeby nie tonąć w brudzie na ulicach (chociaż czysto też znowu nie jest), ktoś musi regularnie sprzątać.
Nie każdemu dane jest zdać maturę, nie każdemu dane są studia i praca przynosząca wysokie zarobki i satysfakcję (chociaż studia nie oznaczają od razu wymarzonej pracy, rzecz jasna). Każdemu natomiast przypisana jest określona rola i należy to szanować. Czasem ten człowiek sprzątający ulicę ma więcej do powiedzenia od osoby wykształconej, która nim tak gardzi.
Chciałam dzisiaj rozprawić na temat egzaminu dojrzałości, który winien otwierać wiele drzwi, między innymi te, które prowadzą na wymarzone studia... Czyż nie? Gówno prawda.
Matura jest uwieńczeniem całego jakże obfitego w różnorakie przejmujące wydarzenia okresu licealnego. To właśnie w tym miejscu rodzą się pierwsze zauroczenia, z czasem przeobrażające się w "wielkie miłości", takie niby na całe życie, które nie mają nic wspólnego z irytującymi zaczepkami kolegów w gimnazjum. To tutaj problemy z cerą rozwijają się do tragedii monstrualnych rozmiarów. Tutaj występuje ten ciekawy okaz jakim jest uczeń, nie będący już dzieckiem, jednak nie jest jeszcze na tyle dojrzały, by mówić o nim dorosły. Zawieszony zatem pomiędzy jednym terminem a drugim, zachowuje się przeważnie jak idiota, popełniając wiele głupstw.
Mamy więc młodego człowieka, zbyt naiwnego i niedoświadczonego, by mógł podejmować jedne z ważniejszych decyzji w swoim życiu. "Co to za ponury absurd... Żeby o życiu decydować za młodu, kiedy jest się kretynem?" - całą tę sytuację doskonale obrazuje ten cytat z filmu Marka Koterskiego.
Przed naszym nastoletnim przedstawicielem środowiska licealnego po trzech latach popełniania błędów, naprawiania ich, dokonywania niewłaściwych i właściwych wyborów, życia z pewnością stresującego, ale nie na tyle, by poczuć, że dorosłość jest tuż za jego plecami, że zbliża się nieuniknione i on również będzie musiał stanąć w końcu twarzą w twarz z braniem pełnej odpowiedzialności za swoje czyny, a gdyby jeszcze było mało, po pewnym czasie zarabianie na swoje utrzymanie przejmie całkowitą kontrolę nad jego życiem i zabierze sporą ilość czasu, w końcu zostanie postawione zadanie udowodnienia, że nadaje się do podjęcia decyzji o opuszczeniu ochronnego parasola, by wziąć sprawy w swoje ręce. Czas napisać maturę...
Co zatem jeśli matura się nie powiedzie? Jeśli najgorsze przypuszczenia okażą się trafne i egzaminu najzwyczajniej nie zdasz? Jak zdążyła przekonać się moja przyjaciółka, w opinii społeczeństwa jesteś debilem. Przecież to ten świstek papieru, który wyraźnie świadczy, że matura przebiegła pomyślnie, ma wpływ na Twoją inteligencję. Nieistotny jest fakt, że tak naprawdę wiedza nabyta z podręczników nijak się ma do tego, co czeka nas w prawdziwym życiu. Można całe liceum uczyć się formułek na pamięć i recytować je o każdej porze dnia i nocy, by później i tak je zapomnieć, kiedy przestaną być potrzebne po zaliczonym sprawdzianie. Co to jednak da?
Oczywistym jest, że bez matury nie dostaniemy się na studia. Co nas wtedy czeka? Słynne straszenie o pracy w McDonald's czy zamiataniu ulic zmaterializuje się do kształtów rzeczywistych i oto staniemy się tymi, na których ludzie piastujący wysokie stanowisko patrzą z pogardą, zapomniawszy zupełnie o tym, że kiedy po pracy nie mając czasu na coś bardziej wytwornego, pożerają łapczywie hamburgera, ktoś musiał go przecież przygotować... I żeby nie tonąć w brudzie na ulicach (chociaż czysto też znowu nie jest), ktoś musi regularnie sprzątać.
Nie każdemu dane jest zdać maturę, nie każdemu dane są studia i praca przynosząca wysokie zarobki i satysfakcję (chociaż studia nie oznaczają od razu wymarzonej pracy, rzecz jasna). Każdemu natomiast przypisana jest określona rola i należy to szanować. Czasem ten człowiek sprzątający ulicę ma więcej do powiedzenia od osoby wykształconej, która nim tak gardzi.
Subskrybuj:
Posty (Atom)