25 września 2016

30. CHERRY: Albinizm


Od bardzo dawna podoba mi się uroda albinosów. Pamiętam czasy gimnazjalne, kiedy marudziłam przyjaciółce, jak to bym chciała być albinosem. Uwielbiam białe włosy, a blady odcień skóry jest dla mnie piękny. Białe rzęsy i brwi oraz jasny błękit oczu, a czasem - chociaż rzadko spotykane -  róż czy czerwień, również mi się podobają. Oczywiście piszę tu jedynie o ludziach.


Zdaję sobie oczywiście sprawę, że albinizm jest chorobą genetyczną, jednak tak, jak niektórym podoba się heterochromia i chcieliby ją mieć, tak mnie podobają się albinosi.


Nie urodziłam się niestety albinosem, ale chcieć to móc, więc postanowiłam urozmaicić swój codzienny (w sumie i tak już odmienny) wygląd o odpowiedni makijaż:

Zdjęcie zrobione przez Derpun

22 września 2016

29. LITERATURA: "Melanże z Żyletką" - recenzja



Lubi smak spermy, mogłaby smarować nią kanapki.

Tytuł: Melanże z Żyletką
Autor: Łukasz Gołębiewski
Wydawnictwo: Jirafa Roja
Stron: 195

Na Melanże z Żyletką natknęłam się przez przypadek, kiedy ni stąd, ni zowąd znalazłam się na pewnym blogu z cytatami. Szukałam interesujących pozycji, a po przeczytaniu fragmentów właśnie tej książki, z czystej ciekawości, postanowiłam po nią sięgnąć.

Za wszelką ceną chciała być kimś innym. Tylko nie bardzo wiedziała kim.

Tytułowa Żyletka tak naprawdę na imię ma Zuzka lub − jak twierdzi Radek − Marysia. Tak właściwie w przypadku Żyletki niczego nie można być pewnym, ponieważ każdemu mówi co innego, o czym na każdym kroku przekonuje się narrator, starszy od dziewiętnastolatki o piętnaście lat.
Zainteresowania Żyletki nie są górnolotne, tylko ograniczone do picia, cięcia się oraz seksu. Dziewczyna żyje ze starszym, uzależnionym od alkoholu mężczyzną. Ich związek nie opiera się na miłości, ale na wspólnym piciu i stosunkach płciowych, spłyconych do tak zwanego „zaliczenia” dziewczyny od tyłu, obowiązkowo pod wpływem alkoholu, bez zbędnych w tym przypadku uniesień. 

Męczyły mnie nocne rozmowy (…) o tym, że nikt jej nie rozumie, o tym, że nikt jej zrozumieć nie chce. Taki świat, dziewczynko.

Czytając krótkie opisy na okładce książki, dostrzegłam termin „literacka pornografia”. Nie zinterpretowałam tego jednak jako ostrzeżenia. Może dlatego tak bardzo się zawiodłam…
Jestem dość wybrednym czytelnikiem. Od autora wymagam nie tylko interesującej fabuły, ponad wszystko cenię sobie język i nietuzinkowe zabiegi literackie. Sama piszę naprawdę sporo czasu i każdą przeczytaną przeze mnie książkę traktuję jako swoistego rodzaju przykład, bym mogła poprawić błędy, a mój styl ewoluował. Niestety Melanże z Żyletką nie oferują nic wartościowego. Mnogość opisów płytkiego seksu i alkoholowych libacji odstrasza, pozostawiając po sobie niesmak. Na próżno można tu szukać bogatego słownictwa, ciekawych metafor, rozbudowanych zdań. Ponadto wszystko ciągnie się według jednego schematu: alkohol-seks-przerwa na samookaleczanie-seks-wyjście do sklepu po alkohol-seks…
Jedynym pozytywnym aspektem książki jest fakt, że szybko się ją czyta. Prawdopodobnie ze względu na proste zdania, które nie przykuwają uwagi, nie mają w sobie nic, co zatrzymałoby czytelnika chociaż na chwilę i skłoniło do przemyśleń.

Pozostaje jeszcze zakończenie, które wytrąciło mnie na moment z równowagi tak, że siedziałam z książką na kolanach, układając sobie cały wyczytany obraz w głowie. Pomijając fakt, że zabieg ten – zdaje mi się – był czystą prowokacją, to jeśli zamiarem autora było wprowadzenia odbiorcy w chwilowe otępienie, z pewnością dopiął swego. Zaraz po tym nastąpiło coś w rodzaju zniesmaczenia
połączonego z nurtującym pytaniem: jak silną dawkę przyjął autor, kiedy opisywał taki koniec?

Nie liczyłam na wdzięczny erotyk czy niewinny romans. Stawiałam jednak na refleksyjnie poprowadzoną historię i – powtórzę się – interesującą stylistykę. Książka jednak nie posiada ani jednego, ani drugiego, co ogromnie mnie zawiodło. Osoby, których mogą zaciekawić poczynania mężczyzny dojrzałego wiekiem z mentalnością gówniarza, zapraszam do zapoznania się z lekturą. Być może się spodoba. Tymczasem, jeśli ponownie znajdę książkę z ostrzeżeniem „literacka pornografia”, zastanowię się kilkakrotnie przed zakupem.

20 września 2016

28. MODA: Shironuri

Nie pamiętam w jakich okolicznościach natrafiłam na Shironuri, jednak w pamięci utkwiło mi, że z miejsca się w nim zakochałam. Styl ten nie ma tak sztywnych zasad jak Lolita. Tak właściwie jedynym wymaganym aspektem jest biała twarz.

Tym oto sposobem możemy założyć na siebie absolutnie wszystko: czy to lolicią sukienkę, seifuku, uszyty bądź przerobiony przez siebie strój, a nawet spotykane są również Decory.

 
Makijaż Shironuri to obowiązkowo biała twarz. Po uzyskaniu takiego efektu, wszystko dyktuje nam już nasza wyobraźnia. Można namalować kwiaty, wzory, przykleić ozdoby. W tym stylu ogromny nacisk kładzie się na indywidualizm. Raczej nie uraczymy dwóch identycznych Shironuri. 

Najbardziej rozpoznawalną przedstawicielką tego stylu jest Minori (zdjęcie wyżej). Sama muszę przyznać, że jest osobą bardzo inspirującą i nie raz zachwycam się jej dopracowanymi stylizacjami.

Shironuri jest mi bliski tak samo jak Lolita, którą darzę ogromnym sentymentem. Co jednak działa na plus dla Shironuri, to właśnie fakt, że cechuje go dowolność przy doborze stroju i dodatków.

1 września 2016

27. STYLIZACJA: Visual & Oshare Kei

Witam. ^^
Dziś chciałam pokazać moje - w sumie już dosyć stare - stylizacje w dwóch diametralnie różnych stylach, o których również napiszę kiedyś osobną notkę.

Stylizacje jeszcze z czasów, kiedy miałam krótsze włosy. :3 Zacznijmy może od V-kei.

Bolerko - pożyczone od mamy, niestety wyzionęło już ducha ;;
Koszulka - H&M
Krawat: Claire's
Spódniczki: House, Punk Rave
Halka: Allegro
Zakolanówki: czerwona kupiona w malutkim sklepiku, który bardzo lubiłam, ale nie wiem, czy jeszcze istnieje; biała Bodyline
Platformy: Demonia

I kolejna, w której jest już troszkę więcej ubrań znalezionych w stacjonarnych sklepach. ^^

Mini-hat: Diva
Marynarka: H&M
Koszulka: H&M
Spódniczka: PaperCats
Rajstopy: Marilyn
Legwarmersy: Punk Rave
Rocking Horse Shoes: Bodyline


Oshare Kei:


Kokardka (której nie widać xD): handmade
Koraliki: mały indyjski sklepik na Deptaku (nie pamiętam jego nazwy ^^")
Bluzka: również pożyczona od mamy
Spodenki: H&M (tak mi się wydaje...)
Zakolanówki: Claire's
Buty: H&M

Tutaj stylizacja bodajże z zeszłego roku, więc dosyć świeża.

Kokardka (której znowu nie widać xP): Claire's
Koszulka: New Yorker? (zabijcie mnie, nie pamiętam T.T)
Spódniczka: Allegro (element seifuku)
Rajstopy: Marilyn
Zakolanówka i legwarmersy: New Yorker i Punk Rave
Platformy: Demonia

To tyle. Dziękuję za uwagę i do zobaczenia. ^^