Lubi smak spermy,
mogłaby smarować nią kanapki.
Tytuł: Melanże z Żyletką
Autor: Łukasz
Gołębiewski
Wydawnictwo:
Jirafa Roja
Stron: 195
Na Melanże z Żyletką
natknęłam się przez przypadek, kiedy ni stąd, ni zowąd znalazłam się na pewnym
blogu z cytatami. Szukałam interesujących pozycji, a po przeczytaniu fragmentów
właśnie tej książki, z czystej ciekawości, postanowiłam po nią sięgnąć.
Za wszelką ceną
chciała być kimś innym. Tylko nie bardzo wiedziała kim.
Tytułowa Żyletka tak naprawdę na imię ma Zuzka lub − jak
twierdzi Radek − Marysia. Tak właściwie w przypadku Żyletki niczego nie można być
pewnym, ponieważ każdemu mówi co innego, o czym na każdym kroku przekonuje się
narrator, starszy od dziewiętnastolatki o piętnaście lat.
Zainteresowania Żyletki nie są górnolotne, tylko ograniczone
do picia, cięcia się oraz seksu. Dziewczyna żyje ze starszym, uzależnionym od
alkoholu mężczyzną. Ich związek nie opiera się na miłości, ale na wspólnym
piciu i stosunkach płciowych, spłyconych do tak zwanego „zaliczenia” dziewczyny
od tyłu, obowiązkowo pod wpływem alkoholu, bez zbędnych w tym przypadku uniesień.
Męczyły mnie nocne
rozmowy (…) o tym, że nikt jej nie rozumie, o tym, że nikt jej zrozumieć nie
chce. Taki świat, dziewczynko.
Czytając krótkie opisy na okładce książki, dostrzegłam
termin „literacka pornografia”. Nie zinterpretowałam tego jednak jako
ostrzeżenia. Może dlatego tak bardzo się zawiodłam…
Jestem dość wybrednym czytelnikiem. Od autora wymagam nie
tylko interesującej fabuły, ponad wszystko cenię sobie język i nietuzinkowe
zabiegi literackie. Sama piszę naprawdę sporo czasu i każdą przeczytaną przeze
mnie książkę traktuję jako swoistego rodzaju przykład, bym mogła poprawić
błędy, a mój styl ewoluował. Niestety Melanże
z Żyletką nie oferują nic wartościowego. Mnogość opisów płytkiego seksu i
alkoholowych libacji odstrasza, pozostawiając po sobie niesmak. Na próżno można
tu szukać bogatego słownictwa, ciekawych metafor, rozbudowanych zdań. Ponadto
wszystko ciągnie się według jednego schematu: alkohol-seks-przerwa na
samookaleczanie-seks-wyjście do sklepu po alkohol-seks…
Jedynym pozytywnym aspektem książki jest fakt, że szybko się
ją czyta. Prawdopodobnie ze względu na proste zdania, które nie przykuwają uwagi,
nie mają w sobie nic, co zatrzymałoby czytelnika chociaż na chwilę i skłoniło
do przemyśleń.
Pozostaje jeszcze zakończenie, które wytrąciło mnie na
moment z równowagi tak, że siedziałam z książką na kolanach, układając sobie
cały wyczytany obraz w głowie. Pomijając fakt, że zabieg ten – zdaje mi się – był
czystą prowokacją, to jeśli zamiarem autora było wprowadzenia odbiorcy w
chwilowe otępienie, z pewnością dopiął swego. Zaraz po tym nastąpiło coś w rodzaju
zniesmaczenia
połączonego z nurtującym pytaniem: jak silną dawkę przyjął
autor, kiedy opisywał taki koniec?
Nie liczyłam na wdzięczny erotyk czy niewinny romans.
Stawiałam jednak na refleksyjnie poprowadzoną historię i – powtórzę się –
interesującą stylistykę. Książka jednak nie posiada ani jednego, ani drugiego,
co ogromnie mnie zawiodło. Osoby, których mogą zaciekawić poczynania mężczyzny
dojrzałego wiekiem z mentalnością gówniarza, zapraszam do zapoznania się z
lekturą. Być może się spodoba. Tymczasem, jeśli ponownie znajdę książkę z
ostrzeżeniem „literacka pornografia”, zastanowię się kilkakrotnie przed
zakupem.